Troszku długo pospaliśmy na wzgórzu z towarzystwem pieska i po zebraniu się okazało się, że cały ośrodek pielgrzymkowy jest pusty i były tam jedynie sprzątaczki, a mieliśmy nadzieję na wtopienie sie w pielgrzymów i skorzystanie z pryszniców, by mile spędzić dzień, niestety spóźniliśmy się. Więc pozostało nam wrócić do centrum i tam szukać takowych zanim sielankowo będziemy spędzać dzień, udało sie takowe znaleźć za 3 euro i od razu mieliśmy przechowalnię bagażu na cały dzień, więc mogliśmy w pełni humorów ruszyć na sielankowe podziwanie Santiago i budowli z nim związanych. Wszędzie było słychać turystów i pielgrzymów z wielu stron świata- bardzo fajny klimat odczuwalny był szczególnie na głównym placu przed ogromną katedrą św. Jakuba, patrona religijnego Hiszpanii, jednego z 12 apostołów, ponoć na miejscu tej katedry został pochowany. Po drzemce na placu-wielu ludzi tak siestowało i klimatycznej wizycie w katedrze, udaliśmy się na dalszy obchód i oczekiwaliśmy wieczora. Akurat w ten tydzień odbywały sie dni Santiago i wieczorami ulice zapełniały się dużą ilością ludzi, którzy podziwiali występy ulicznych artystów oraz koncerty na różnych placach, nam najbardziej do gustu przypadły pokazy cyrkowe. Po zmierzchu ruszyliśmy odebrać bagaże i znaleźć spokojne miejsce noclegowe na jednej z trawek, nie byliśmy jedynymi pielgrzymami tak noclegującymi i dość wcześnie poszliśmy spać, ponieważ skoro świt planowaliśmy ruszyć tanim regionalnym pociągiem do Vigo, czyli już na południe, ku Portugalii:)