I czas było pożegnać się z Czarnogórą, wystawić się na wylotówkę i brnąc ku Dubrownikowi. Stopowanie w Czarnogórze, wszędzie kręte drogi słabej jakości z szerokimi poboczami- dużo autochtonów łapało w tym państwi stopa. I tak pierwszego stopa złapaliśmy już do Chorwacji na lotnisko pomiędzy Dubrownikiem, a Czarnigórą, natomiast drugim dotarliśmy już pod samo stare miasto w Dubrowniku. W Dubrowniku byliśmy około 9 rano, dzięki czemu mogliśmy zrobić jego obchód, jeszcze przed skomasowanymi atakami wycieczek turystów w tym polskich, cóż od razu rzuciła się w oczy komercja, wszędzie za wszystko chcą mamony:) a w owiele bardziej spokojniejszym i klimatycznym Kotorze wszystko było za darmo, ale pewnie niedługo potrwa taka sytuacja, więc trzeba korzystać:) Na miejscu spotkaem Polaków, którzy zawieźli nas do Kotru, ale ten świat mały. Po obejsciu klimatycznych uliczek i zbliżająym się na tłoku turystów, udaliśmy się na siestę- czyli tzw pożegnanie z morzem podczas tej wyprawy:) Trwało ono do popołudnia, więc dużo drałując, wystawiiśmy się na drogę Czarnogóra- Split, przebiegająca wysoko nad wzgórzami Dubrownika, następnym celem trasy był Mostar.