Do Mostaru dojechaliśmy na 3 stopy i autobus. Z Dubrownika zabrała nas Chorwatka, która mówiła, że pierwszy raz w życiu zabrała stopowiczów i tylko przez zmęczenie stanęła, w rozmowie szybko ją uświadomiliśmy, że warto było:) Później jechaliśmy z Bośniakiem pracującym w Chorwacji, już do samej Hercegowiny na drogę Ploce-Mostar. Ponieważ południowa częśc Bośni i Hercegowiny jest właśnie Hercegowiną i częśc tą zamieszkuje duża liczba Chorwatów, czyli katolików. Nadchodził zmierzch, nie miło było nam spędzić noc w hercegowińskich krzaczorach, więc usilnie łapaliśmy dalej, dojechaliśmy do miejscowosci około 10 kiloemtrów od Mostaru i okazało się, że zaraz nadjedzie bus za groszowe sprawy, więc zadowoleni ruszyliśmy dalej. Mostar rewelacyjne klimatyzne miasto po jednej stronie zamieszkałe przez katolików, a po drugiej przez muzułmanów, dwa różne światy, co jest przyczyną sporów, ostatnio napięta sytuacja była podobno tu podczas meczu Turcja-Chorwacja. Cóż pozostało nam zakupić Travaricę-bośniacki aromatyczny wysokoprocentowy trunek i cieszyć się widokiem na piękno mostu o zmierzchu. Spaliśmy nieopodal mostu przy rzecze ot co na spokojnych półkach skalnych i Travarica ta dośc szybko nas zmęczyła:) Na drugi dzień sielankowo spędzaliśmy czas kąpiąc się co jakiś czas w lodowatej rzece-około 7 stopni i czekając na skoczka z mostu- autochtoni zbierają tu od turystów pięniądze, by za pieniądze skakać. Obchodząc starą częśc miasta można było poczuc się jak w krajach arabskich meczety, kebaby i flagi tureckie:) Zjedliśmy tani obiad za groszowe sprawy popijając piwem Sarajevsko:) Cóż trzeba ruszyć ku stolicy, ponieważ mamy zamiar oglądać dziś mecz półfinałowy ME Turcja-Niemcy. Po drodze mijaliśmy starą zniszczoną po wojnie część Mostaru, która przeplatała sie z nowoczesnymi budynkami.