Wydostanie się z Bureli do głównej drogi na A Corunę zajęło nam około godziny łapania stopa. I po około godziny łapania złapaliśmy stopa do Ferrol z pociesznym kolesiem, jadąc w rytmach reagge. Miejscowośc Ferrol jest nadmorską miejscowością słynącą ze stacjonowania tu hiszpańskiej marynarki wojennej, jak i jest to miasto urodzin towarzysza Franco:) Jednak tego typu klimaty widzieliśmy w Sewastopolu, więc nie zahaczyliśmy o te cuda i ruszyliśmy dalej. Do A Coruni mieliśmy jeszcze z 30 kilometrów objeżdzając malowniczą zatokę, jakoś ruch aut był dośc mały, ale po godzinie udało się złapać stopa tym razem na zagadywankę na stacji, był to Francuz, który studiuje w A Coruni i zawiózł nas do samego centrum. Niestety dośc późno zawitaliśmy do tego miasta- około 16, a tu trzeba i się posilic oraz pozwiedzać co nieco. Po szybkim posiłku, zwiedziliśmy klimatyczne centrum z bardzo okazałymi budowlami i placami. Później ruszyliśmy zabytkowym tramwajem na największą atrakcję tego mista- Torre de Hercules- jest to starażytna latarnia, najstarsza działająca do tej pory na świecie. Z okilic wieży roztaczały się rewelacyjne widoki na Atlantyk. Spotkaliśmy też Polaków, którzy pieszo już przesli szlak do Santiago z Gijon i teraz pociągami zwiedzali okolice. Niestety czas naglił i nie było czasu na wizytę na plaży RIAZOR oraz oblukania dokładniejszego- Estadio a Riazor- stadionu klubu Deportivo. Ruszyliśmy, więc busikiem na dworzec.