Po rozładunku w Szombathely, busik jechał w stronę Mediolanu... hmmm kusiło kusiło , by zmienic na Italię, ale jednak zostaliśmy przy Bałkanach i dobrze zrobiliśmy:) Prawdziwe autostopwanie zaczęliśmy w Körmend około 20 kilometrów na południe od Szombathely. Dużo radości dawały mijane tablice, które świadczyły o tym, że znajdujemy sie na jednej z głównych nacjonalek Węgier do Zagrzebia. Stopowanie po Węgrzech jest super, ze względu na ogromne ronda, które nieźle spowalniają ruch:) I tak wylądowaliśmy tam około 4 5 rano, więc musieliśmy przeczekac z około 2 godziny, zanim będziemy mogli na poważnie łapać stopa i tak po około godziny stania już za jasności, złapaliśmy Tira, który jechał w stronę Słowenii do Ptuj. Po pół godziny jazdy radził nam byśmy wysiedli, bo polecał nam przejście graniczne Lenti do łapania stopa na Zagrzeb. Troszku zdziwieni, wysiedliśmy... deszcz padał... no pech. Ale okazało się, że dobrze doradził, bo pierwszy przejeżdzający Tir jadący w kierunkubezpośredniego przejścia granicznego Węgry-Chorwacja zatrzymał się. Co lepsze nie jechał do samego Zagrzebia, ale do Rijeki. Czyli mieliśmy bezpośredni transport nad sam Adriatyk:)