Cóż pełni uradowani, udaliśmy się w kierunku Chorwacji, cóż przejście graniczne, niby szybko, a jednak staliśmy tam w sumie 3 godziny. Odprawianie Tirów i załatwienie papierków jest bardzo długie ze względu to, że jeszcze Chorwacja nie jest w UE. Przy sprawdzaniu paszportów przez chorwackich celników, zdziwieni musieliśmy wyjść z kabiny całym dobytkiem, a kierowca powiedział, że i tak bedzie czekał na nas po drugiej stronie granicy ze względu na długie załatwianie papierków. Udaliśmy się z celnikiem na Privat Room i zaczął nas strasznie szczegółowo trzepać, wszystkie portfele szczegółowe sprawdzone, każdy mały papierek, rachunek za coś, był preczytany. Nudziło mu się, albo chciał wpaśc w końcu na wielki przemyt, w końcu był młody. Zajęło to dużo czasu, ale cóż ruszyliśmy dalej, odnaleźliśmy kierowcę, poczekaliśmy 2 godziny i ruszyliśmy w kierunku Zagrzebia. Początkowo, niby mieliśmy zwiedzać Zagrzeb, ale jak trafił się transport aż do Rijeki, to zrezygnowaliśmy, na dodatek strasznie lało cały dzień i mieliśmy obawy o Adriatycką pogodę, szczególnie ze względu na inforacje od autochtonów, że pogoda w całej Chorwacji ostatnio nie dopisywała.