Kamieniec Podolski- o wiele większa twierdza,delikatne problemy logistyczne, ciekawy nocny tranzyt:)

Po dojechaniu do Kamieńca Podolskiego(7 hr-30 min) chcieliśmy zorientować się na dworcu o której mamy nocny bus do Kiszyniowa, no i kłopot... tak jak doszukiwałem się na forach, niby wieczorne połączenia były z Kamieńca, a tu ni ma... jakos dwa busy dziennie(9..14)... cóż dużym szczęsciem trafiliśmy na kumatego busiarza, który jeździ do Czerniowiec i powiedział nam, że z Czerniowiec jest nocny autobus który wyrusza około 21... cóż szybko robimy twierdzę i wracamy tam skąd dziś wystartowaliśmy. Twierdza w Kamieńcu jest pięknie położona nad wąwozem rzeki Smortycz... widać, że jest nieźle odnawiana... ceny za wejście symboliczne. Mamy dość duży zapas czasowy by poświęcić jej z połtorej godziny, a to wystarczy ponieważ również jak w Chocimiu ma symboliczne zbiory. Po powrocie na dworzec mieliśmy z 20 minut czasu do odjazdu busa do Czerniowiec, więc ja skorzystałem z przydworcowych usług fryzjerskich(10 hr). Po 2 godzinach jazdy(20 hr) koło 19 wylądowaliśmy na miejscu... i jest:)... bus do Kiszyniowa startuje o 20 45(koszt ok 70 hr)... zakup biletu i sielankowe czekanie na busa w jednej z knajp... tego wieczora popełniliśmy błąd, bo nie zakupiliśmy środków usypiających na podróż:) Listopad jest dość specyficznym terminem turystycnym na tych terenach i tak spotkaliśmy tu jedynych turystów niewschodnich podczas całej wyprawy- Czesi. Widać, że nie obyci w realiach wschodnich, bo jak można cieszyć się z kwatery w Czerniowcach za 150 hr na dwie osoby? Byli również zafascynowani cmentarzem żydowskim w tej miejscowości. Cóż podroż mijała dość spokojnie... dookoła podejrzane kraciaste torby... przeprawa graniczna trwała około godzinę. Po wjechaniu do Mołdawi można było zauważyć różnicę z Ukrainą(wszędzie ciemności.. wioski bez żadnego światła w oknie). Cóż lekko zmęczeni oddaliśmy się drzemce... a tu nagle Czech ryczy z całej siły, że nas okradają... zerwaliśmy się.. a ja miałem wizję nocnej pogoni po mołdawskich polach za ludźmi od kraciastych toreb:) ale adrenalina była mocna... okazało się, że podczas postoju ,,kraciaści'' wystawili na zewnątrz nie tylko swe torby, ale i plecak Czecha... z naszymi było wszystko ok... pomyłka:)? I tak już kontynuowaliśmy podróż do Kiszyniowa na postojach zerkając czy ,,kraciaści'' nie szarżują:)

Komentarze (0)