Z samego rana nastąpił wyjazd z Deby i niebawem rozłąka z kierowcą, gdzie w koncu mogliśmy zacząć prawdziwy ,,hitczhajking'':) Pierwsza destynacja- Bilbao, jedno z głównych miast Kraju Basków, słynące z Muzeum Guggenheima prezentującego sztukę nowoczesną. Wspaniele łapie się stopa wśród Pirenei, przychodzi na myśl z nostalgią- Andora. I tak jednym stopem dojechaliśmy pod sam budynek muzeum. Bilety: 15 euro- wejście, 7,5 euro dla posiadaczy euro 26- mieliśmy to drugie, więc z dumą wchodzimy z languagespeakerami:) sztuka nowoczesna- ciekawa szczególnie w wydaniu monumentalnym:) ale i tak najwięcej radości sprawiała nam zrytośc beretu w postaci tesktów typu- HALO HALO MIETKU, HALO HALO FRANKU do słuchawek ,,langłydżówek''. Cóż pozostaje opuścić te zacne tereny ruszyc zobaczyć architektoniczny klimat Bilbao i tak troszku powłoczyliśmy sie wśród miłych dla oka budowli oraz oddając się typowej dla nas sieście- spokojne miejsce, bagietka, zagrycha i popychadło:) i tak wróciliśmy w okolicę jednak najbardziej atrakcyjnej okolicy Muzeum Guggenhaima i podczas pierwszej kontenplacji piwa marki SAN MIGUEL, spotkaliśmy idących szlakiem ku Santiago de Compostela Belgów. Szli, aż od Lyonu we Francji i dziennie pokonywali około 30 kilometrów do Santiago brakowało im około 40 dni, my mieliśmy zjawić sie tam szybciej uprawiając nowoczesne ,,pielgrzymkowanie na stopa''.