I tak wystawiliśmy się na wylotówkę w Bilbao, po oblukaniu po drodze przeciętnego stadionu FC Athletic Bilbao, niestety wyjazd okazał sie bardzo cięźki.... 3 pasy ,,zapierd aut'' , ale był to jedyny słuszny wyjazd dla autostopowicza udającego się w kierunku Santander tudzież Madrid. Więc pozostało liczyć na ludzi ,, z fantazją'' i udało się, może auto nie jechało do samego Santander, ale już wkroczyliśmy do Kantabrii do Colindres i tam na spokojnej długiej plaży tuż przy delilkatnych wydmach usnęliśmy tradycyjnie oddając się ,,konteplejszyn''. Rano skusiłem się na orzeźwiającą kąpiel w Atlantyku, podczas całego wyjazdu, nigdzie nie spotkałem tak lodowatej wody, autochtoniczni współtowarzysze kąpieli wyglądali typowo morsowato.