Geoblog.pl    herki    Podróże    Autostop Iberia Atlantic Trip 2008    Hiszpańska fiesta w górach Asturii oraz ceskie kluki:)
Zwiń mapę
2008
26
lip

Hiszpańska fiesta w górach Asturii oraz ceskie kluki:)

 
Hiszpania
Hiszpania, Boal
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2178 km
 
około 17 wypoczęci leniwie zaczęliśmy wydostawać się z Luanco w kierunku Aviles, do którego szybko dotarliśmy na dwa stopy, raz stopowaliśmy tuż koło posterunku policji przy nieciekawej obczajce policjantów w stanie menopauzy, za drugim razem zatrzymał nam się koleś z fantazją jadąc rozpędzony z górki i hamując z piskiem około 20 metrów. I tak byliśmy już wystawieni przy głównej kantabryjskiej Autovii i sielankowo podjeżdzaliśmy po około 8 kilemetrów na stopie od miejscowości do miejscowości ku zachodowi juz przy zachodzącym słońcu ot co, pierwszy raz na tym wyjeździe zabrała nas kobieta , innym razem surfer. Typowa stopowa sielanka, ale najlepsze tego dnia dopiero nadjechało w postaci szalonego Czecha w Busie, który mieszka w Hiszpanii i pracował przy obsłudze festynów dla dzieci. Od razu złapałem moje ceskie klimaty z nim zarówno lingwistyczne, jak i hobbystyczne. I po sklukowaniu się, padło hasło Pivo, więc zatrzymaliśmy się przy jednym z przydrożnych barów i zdegustowaliśmy po jednym. Czech ten widać chciał nas przygarnąć na tę noc, ale z kontekstu wynikało, że ma autorytarną żonę Hiszpankę, ale w zamian pojechaliśmy z nim na lokalną fiestę w górach znów znacznie odbijając od głównej drogi. O dziwo po wypiciu tego piwa Czech ten zaczął zachowywać się jak solidnie dziabnięty, chyba miał już wcześniej doładowanie, a te piwo go tylko doprawiło. Dało się to zauważyć szczególnie w górach, gdzie z piskiem opon wjezdzał w zakręty i zahaczał o krzaki w rejonie lekko przepaściowym w Górach Kantabryjskich. Na uwagi w stylu,, POZOR POZOR KLUKU'' odpowiadał coś po hiszpańsku- typowe halo. Ale w końcu dojechaliśmy do miejscowości fiesty, gdzie odzyskał znów świadomość, więc wypiliśmy po kolejnych piwkach i wtedy już było totalne NO COMPRENDE. Czech przebudził się i uparcie ruszył w kierunku domu bez świateł wśród ciemnych krętych już asturyjskich dróg. A my szykowaliśmy się już na fiestę, która zaczęła się o północy. Przy akompaniamencie człowieka-orkiestry od razu wszystko się rozkręciło, a my wprawieni w polskoweselnych bojach ruszyliśmy poznawać autochtoniczne tańce. Te parowane okazały sie zbyt spokojne jak na polskie klimaty i trudno było opanować ADHD w rytm spokojnego kroku. Najlepsze tańce jednak były podczas uczestnictwa w nim większej liczby ludności, pozycje w stylu Cancanowym, ale już nie pamiętam, cóż to było. Ogólnie bardzo miło zintegrowało się z lokalną ludnością, robiąc tam najwięcej szumu, zakłócając asturyjską sielankę. Po festynie udaliśmy się na nocleg na zapyziały przystaneczek autobusowy, bez zapachów uryny:)VIVA ESPANA!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
herki
Bartłomiej Marciniak
zwiedził 16.5% świata (33 państwa)
Zasoby: 264 wpisy264 18 komentarzy18 323 zdjęcia323 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
29.06.2010 - 06.07.2010
 
 
22.04.2010 - 15.05.2010
 
 
09.07.2009 - 30.08.2009