Z rana skoro świt zaczęliśmy stopować już od 6 rano i szybko złapaliśmy Włocha, który nas podwiózł około 25 kilometrów już do Torrelavegi, która znajdowała się już przy głównej Kantabryjskiej Autovii. Niestety autostrady, a bardziej dwupasmówki w północnej Hiszpanii nie są płatne, przez co stopowanie jest o wiele trudniejsze... nie można łapać z bramek, tylko auta na rozpędzie. I tak zmuszeni byliśmy łapać tym razem na granicy wjazdu i autostrady, licząc na ,,ludzi z fantzją''. Na całe szczęście dośc szybko udało się złapać i to dośc solidnego stopa, z którym przejechaliśmy prawie 200 kilometrów, nie zdecydowaliśmy się na postój w jednym z większych miast na trasie Oviedo, czy Gijon, ze względu na lekkie przemęczenie materiału, a jako że kierowca jechał właśnie do takowej, udaliśmy się na dzień delikatnej siesty . Kierowca spieszył się na zawody Rugby, które odbywały się na tej plaży, wśród tumultu i okrzyków tak spędziliśmy dzień degustując co nie co i pierwszy raz solidnie się podpalając na buraka.