Poranek na plaży w San Sebastian, nie mile nas zaskoczył i to nie ze strony baskijskiej policji, na skutek noclegu w niedozwolonym miejscu. Kierowca zwany Adamem był tak stremowany pierwszym wyjazdem, że chciał jechać już na miejsce rozładunku oddalonego zaledwie o 40 km już o 6 rano mimo, że rozładunek w tym dniu był - NO LIMIT. Nie wiem czemu z Michałem tak łatwo zgodzilismy się na migrację, ale pewnie przez szok popobudkowy pojechaliśmy na rozładunek do Mondragon w gląb lądu kraju Basków. Po drodze mijaliśmy wspaniałe krajobrazy górskie i doliny , ale i tak non stop wypominaliśmy kierowcy, stracone chwile w San Sebastian. Na rozładunek czekało sie około 2 godziny, widzieliśmy na oczach zapał ludzi pracy zamieszkujących półwysep Iberyjski, jak nieraz zdarzy nam się to podczas tego wyjazdu. Na całe szczęście udało się zaawizować na robotnicze prysznice, dzięki temu byliśmy czyściutcy jak ,,ciasteczka''. Po zaopetrzeniu się w produkty w supermarkecie odbyliśmy siestę przy strumyczku, oczekując na dalszą spedycję już dla kierowcy, który wracał sam, a My dalej mieliśmy zagłębiać tajniki Hiszpanii:) OLE!